Tak wiemy, niestety nie udało nam się na bieżąco dodawać wpisów z zaległych wyjazdów, rzeczywistość i brak czasu nas przerosły. Mamy nadzieję, że ten wpis trochę wynagrodzi oczekiwanie na nowe zdjęcia i ciekawe spotkania, bo jest co oglądać i o czym czytać 🙂 Dodajemy ten wpis teraz, bo już niedługo uż niebawem może właśnie tak być nad Biebrzą.
Przedwiośnie 2015 to był jeden z najpiękniejszych naszych wyjazdów nad Biebrzę, mieliśmy okazję spędzić 10 dni na naszych ukochanych bagnach. I to był piękny czas obfitujący w niezapomniane spotkania.
Po pierwsze to było przedwiośnie, w którym gdzie się nie spojrzało widać i słychać było gigantyczne klucze gęsi. Na polach, na wodzie i w powietrzu, wszędzie te piękne ptaki a ich gęganie było słychać praktycznie przy każdym wyjściu z samochodu. Początek był dosyć pochmurny ale pogoda z czasem nam się poprawiła 🙂
Na polach spotykaliśmy grupy żurawi, których klangor powoduje u nas wzburzenie krwi 🙂 a skoki, tańce i gonitwy to już kropka nad i.Ten obraz zawsze mamy nadzieję ujrzeć kiedy jedziemy nad Biebrzę na przedwiośniu, dla nas przedwiośnie (a nieraz jeszcze późna zima) to marzenie o niekończących się kluczach gęsi o tysiącach ptaków na polach. I tak było tym razem. Nie trzeba było daleko szukać wystarczyło o świcie pojechać w południowy basen Biebrzy stanąć gdzieś na poboczu drogi i nasłuchiwać. Po kilku-kilkunastu minutach z różnych stron nadlatywały one – piękne, gigantyczne i głośne stada gęsi. Były to przede wszystkim białoczelne i zbożowe. Gęgawy raczej w parach lub małych grupkach spacerowały po polach. Do obserwacji gęsi najbardziej polecamy samochód, jeśli się dobrze trafi z terminem to gęsi zawsze spotkać można na polach a z samochodu ogląda się je najlepiej bo wtedy nie zwracają na nas uwagi, można podjechać nawet dość blisko i dopóki nie zacznie się wysiadać ptaki mało zwracają na nas uwagę. Przelot tak ogromnych ilości tych ptaków daje naprawdę niezapomniane odczucia, a ich krzyk dzwoni później w uszach do końca dnia i tuż przed zaśnięciem. Wychodząc na szlaki czy gdzieś po trasie z samochodu ma się wrażenie, że zewsząd je słychać, że za każdą górką, za każdym laskiem siedzi jakieś stado.
Gęsi rano przelatują z noclegowisk na żerowiska czyli na pola, gdzie co jakiś czas zmieniają swoje położenie. Nieraz jednak można je obserwować nawet kilka godzin w jednym miejscu, kiedy już się najedzą chowają głowy pod skrzydła i drzemią. Nie ma reguły i nieraz dają się oglądać spokojnie a innym razem nawet zgaszenie silnika powoduje, że stado podrywa się do lotu. Najbezpieczniej nie gasić samochodu 🙂
Możemy śmiało napisać, że ten wyjazd możemy uznać do jednych z najbardziej udanych jeśli chodzi o obserwacje przelotów gęsi. Codziennie o świcie te same gigantyczne klucze przecinały niebo nad naszymi głowami, prawdopodobnie trafiliśmy na apopgeum przelotów.
Kiedy w końcu po 2 dniach kiepskiej, szarej pogody trochę się rozjaśniło, od razu pojechaliśmy na wschód na Burzyn. To jedno z najbardziej urokliwych miejsc na wschody słońca.
Słońce podziałało też na ptaki, które więcej żerowały i odpoczywały na polach, można powiedzieć, że były wszędzie.
Ale przedwiośnie to nie tylko gęsi to też pierwsze kwiaty i pierwsze owady, to już znak, że nadchodzi prawdziwa wiosna.
Nie możemy narzekać też na żurawie, jakoś wyjątkowo chętnie pozowały i nie przejmowały się nami. Pozwalały się obserwować i robić zdjęcia. Spacerowały majestatycznie co jakiś czas dziobiąc coś na polu.
Na polach spotykaliśmy też liczne, mieszane stada małych ptaków, były między nimi: czajki, szpaki, brodźce.
Co jakiś czas, gdzieś w gęstwinie mignęły nam postacie naszych ulubionych gamoniów łośków. Jednak już trudniejsze do wypatrzenia, ponieważ większość zeszła już z lasów na bagna w poszukiwaniu smakołyków.
Ten wyjazd obfitował w niezwykłe spotkania i zjawiska a jednym z nich była zorza. Piękny widok, taki niecodzienny i niespotykany. Naprawdę warto to zobaczyć na własne oczy, tym bardziej nad Biebrzą, gdzie noc jest bardziej czarna niż gdziekolwiek indziej 🙂
Jednak zorza była dopiero początkiem ciekawych spotkań dnia następnego. Już o świcie miało nas spotkań jedno z dwóch spotkać tego dnia, które zaparły nam dech w piersiach i wyjazd ten przeszedł w historii naszych wyjazdów do najpiękniejszego i najbardziej niezwykłego. A to właśnie on, powód drżenia rąk i zachwytu w oczach. Zobaczyliśmy go w lusterku wstecznym, był bardzo daleko i na pierwszy rzut oka był sarną, była godzina coś po 4.00 rano a my nieświadomi niezwykłego spotkania chcieliśmy go zlekceważyć i pojechać dalej. Jednak coś podpowiadało żeby zwrócić i zobaczyć z bliska, czemu zwierzę stoi na drodze dłuższą chwilę i nie ucieka. Wraz ze zmniejszającą się odległością nasze oczy robiły się coraz szersze a adrenalina rosła. Wiedzieliśmy już, że to nie sarna, ani lis ani jenot czy inne znane nam zwierzę. Ale nie wierzyliśmy też, że to jest on – wilk. W tamtym czasie nie były one tak często spotykane jak w kolejnych latach. Jednak podjechaliśmy na tyle blisko, że mogliśmy śmiało stwierdzić, że tak to jest wilk, stoi na środku drogi , patrzy na nasz samochód i nie jest tym faktem zbytnio przejęty. Gdyby nie emocje i chęć patrzenia na niego może zrobilibyśmy więcej zdjęć, jednak wiemy, że wilka spotyka się rzadko i trzeba się napatrzeć, bo bardzo szybko znika. Ten jednak nie zamierzał uciekać daleko, najpierw zbiegł kawałek w las, po czym po 2 czy 3 minutach wrócił na drogę by nas obserwować. Mieliśmy wielkie szczęście, że pozwolił nam na takie spotkanie, że pozwolił się obserwować i jechać za sobą. To był pierwszy i ostatni raz kiedy widzieliśmy go tam, później już tylko ślady jego łap na poboczu. Więcej w kolejnych dniach już się nam nie pokazał.
Dzień zaczął się pięknie, pięknym spotkaniem i dalej też było pięknie.
Jednak to nie był koniec niespodzianek i niezwykłych spotkań. Spędzaliśmy zawsze w terenie tyle ile się dało do ostatniego promienia słońca, żeby nic nas nie ominęło, żebyśmy mogli zbaczyć wszystkie cuda jakie dają nam bagna biebrzańskie. Przecież wyspać się można po powrocie do domu 🙂 Nasi znajomi jak się dowiadują, że my na urlopie wstajemy 3-4 nad ranem i nie śpimy potem w dzień to mówią, że to nie jest normalny sposób na urlop. Dla nas właśnie to najlepszy sposób, aby urlop był dłuższy i pełniejszy. A świty i zachody słońca w przyrodzie to najpiękniejsze spektakle. Za każdym razem inne, nie do przewidzenia, nie do zaplanowania.
I tak było tym razem, w drodze powrotnej jadąc jak zwykle powolnie Carską Drogą mieliśmy nadzieję na spotkanie w ciemnościach lisa bądź łosia, to taki, że tak napiszę standardowy obrazek czyli świecące w ciemnościach oczy gdzieś na poboczu drogi. Jednak wtedy oczy zaświeciły się, ale dużo wyżej, potem na gałęzi na drzewie pojawił się biały punkt. To już był szczyt marzeń – sowa błotna, siedziała na gałęzi i polowała na coś w krzakach. Niestety aparat nie dał rady na więcej, ale dla nas te zdjęcia mają i tak wielkie znaczenie, bo patrząc na nie pamiętamy obraz tej sowy, jej piękne żółte, złowieszcze oczy i piękną szlarę wokół nich. Siedzieliśmy w samochodzie jak wmurowani dobre 20-30 minut a sowa w tym czasie przelatywała z drzewa na drzewo lub leciała nisko nad Carską i potem wracała na tą oświetloną gałąź. Niestety z racji ciemności żadne zdjęcie w locie nam nie wyszło 😦 ale widok to był piękny, sowa w locie to chyba jednak najpiękniejszy ptak. Mieliśmy dużo czasu, żeby się na nią napatrzeć więc zostawiliśmy ją na drzewie i wróciliśmy do domu pełni wrażeń, nie wierząc co ten jeden dzień nam przyniósł.Kolejne dni były równie piękne, wschody słońca, gamoniowate łosie, stada gęsi ale już zwyczajne w porównaniu do tej jednej środy.
W Burzynie łosie już spacerowały po bagnach, na zdjęciu widać dwa a faktycznie były trzy tylko jeden zdążył się już schować za tymi krzakami po prawej stronie 🙂
Ten Pan na wieży napewno miał lepsze i bliższe zdjęcie łosi niż my 🙂
Dolina Biebrzy oprócz wspaniałych spotkań z przyrodą daje nam piękne widoki, warto się zatrzymać i popatrzeć, bo to co zobaczymy to nasze na zawsze 🙂
I znowu gęsi 🙂 wtedy mogliśmy tak powiedzieć „Patrz znowu gęsi”.
Kolejne ciekawe zjawisko podczas tego wyjazdu – zaćmienie księżyca.
Te ilości gęsi na horyzoncie były naprawdę zapierające dech w piersi.
Do następnego spotkania 🙂
Piękne zdjęcia, pięknych i jakże znajomych miejsc. Tym bardziej miło spojrzeć na Wasze wspomnienie tamtego sezonu sprzed paru lat teraz, na przedwiośniu, na kilka chwil przed nowym wybuchem Wiosny.
Zazdroszczę Wam spotkania z Wilkiem i Sową – też to jeszcze przede mną, choć Biebrzę odwiedzam jak Wy prawie już od dekady.
Życzę kolejnych równie owocnych spotkań z przyrodą i …do zobaczenia na biebrzańskim szlaku
Pozdrawiam
Wozik77
http://biebrzanskieikampinoskie.blogspot.com/